kwi 02 2020

Pierwsza, ale nie ostatnia (2)


Komentarze: 0

C.D.

 

Nasza znajomość była niezwykła i nic takiego ani przed nią, ani po niej mnie nie spotkało. Pomimo że nasze uczucie nie przetrwało próby czasu, to jednak dalej myślę, że to mogła być moja bratnia dusza. Nie wszystko było idealne, ale skala podobieństwa była niewiarygodnie wysoka.

 

Od momentu rozpoczęcia pisania do pierwszego spotkania upłynęło lekko ponad miesiąc, a my już sobie wyznawaliśmy miłość. Wydawało się, że nic już nie jest w stanie zgasić tego żaru i ogromnej chęci odkrywania siebie nawzajem, pod każdym możliwym względem. Nie przeszkadzało nawet to, że wygląd znaliśmy tylko z fotek, i to nie tak do końca wyrazistych (ze zrozumiałych względów). Oboje również niecierpliwiliśmy się do pierwszego spotkania, a potem do kolejnych i kolejnych (oboje zakładaliśmy, że będą).

 

Te pierwsze spotkanie nastąpiło pewnego lata, w pewnej miejscowości, która była gruntem neutralnym. Pierwsze spojrzenia wymieniliśmy na stacji kolejowej, a zaraz po przywitaniu się, poszliśmy do pobliskiego parku. Z tego co pamiętam, to faktycznie byłem lekko rozczarowany jej aparycją, ale też nie tak do końca, żeby to miało ostudzić mój zapał. Była niskiego wzrostu i szczupłej budowy ciała, z długimi, kruczoczarnymi włosami, dość wyraźnie zdradzającymi efekt działania lakieru lub farby. Minusem była tylko jej twarz i ząbki, które zdradzały pewne rzucające się w oczy zaniedbania. W zasadzie, to nasze poziomy atrakcyjności chyba również mocno do siebie pasowały. Ja miałem swoje mankamenty, ona miała swoje, ale ogółem wychodziło na plus i to było najważniejsze.

 

W parku chwilę z jakiegoś mostka oglądaliśmy kaczki i zaraz potem usiedliśmy na ławce. Początkowa rozmowa była taka jak to można było przewidzieć. Nastąpił spory reset względem tego co było pisane. Niby wcześniej weszliśmy na tak zażyłe relacje, w zasadzie wyznając sobie miłość, a tutaj cały progres jakby zniknął... jakbyśmy zaczynali prawie od zera. Ale to w zasadzie zaskoczeniem nie było, bo ani to nie było pierwsze spotkanie z kimś poznanym z neta, ani też nie było jakieś nienormalne. Ot zwyczajny dyskomfort zderzenia z rzeczywistością, w której niestety niemożliwe jest czytanie w myślach. Zastanawiałem się co ona o mnie myśli i czy nadal czuje to co wcześniej.

 

Czas mijał, jakieś słowa wychodziły z ust, z coraz większą swobodą i powoli oswajaliśmy się ze sobą. Prędko zacząłem myśleć jak tutaj przejść do jakiegoś fizycznego kontaktu. Czekałem na to spotkanie dużo dłużej, niż bym chciał i wiedziałem, że następne prędko nie nastąpi, niezależnie od tego jak to obecne się skończy. Nakierowywałem rozmowę tak, aby wybadać grunt i dodać sobie nieco pewności siebie. Okazało się, że wszystko jest w porządku (nie jest mną rozczarowana) i raczej mam zielone światło do pierwszego dotyku. Pamiętam że zaczynałem powoli, najpierw od przytulenia i muśnięć, czy to dłoni, czy kolan i ud. Potem pojawiły się nasze pierwsze pocałunki, bardzo czułe i namiętne, a z czasem zacząłem być odważniejszy i moje rączki posuwały się w nieco intymniejsze zakamarki. Tutaj pojawił się inny problem, bo byliśmy oczywiście w miejscu publicznym. Ludzie co jakiś czas przechodzili i trzeba było zachować dyskrecję. Ostatecznie zatem było tylko trochę macania przez ubranie oraz lekki masaż biustu. Po dłuższej chwili na ławce uznaliśmy, że czas rozprostować nogi i zwiedzić nieco park. Spacerowaliśmy jeszcze może z godzinę, zobaczyliśmy wszystko co się da i wybiła godzina zbierania się do powrotu.

Pierwsze spotkanie było sukcesem i nastrajało bardzo pozytywnie na następne.

 

Kiedy sięgam pamięcią wstecz dobrze pamiętam te początki, ale im dalej w przód, tym pamięć bardziej się zaciera i wspomnienia stają się chaotyczne. Mogę przywołać różne pojedyncze sytuacje, jednak zapewne nie byłbym w stanie ułożyć ich chronologicznie, czy podać z dużą dokładnością, w jakim okresie one były.

 

Ogólnie nasza znajomość szybko nabierała tempa. Kolejne spotkania były już w nieco bardziej odludnych miejscach i stawały się coraz śmielsze w działaniu. Byliśmy oboje bardzo spragnieni siebie i oboje bardzo chcieliśmy się kochać. Udało się to dopiero za którymś razem, kiedy udało jej się przyjechać do mnie. Mieszkałem wtedy sam, więc warunki były idealne.

 

C.D.N.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz